20 czerwca 2013

Ile razy jeszcze?

Ile razy można zmieniać swoje życie? W ciągu ostatnich  lat to będzie u mnie czwarta tak poważna zmiana w życiu, to trzecia zmiana miejsca pracy. Mam dość, chcę wreszcie osiąść na dooopie i doczekać do emerytury.
To prawda, rok temu podjęłam złą decyzję jeżeli chodzi o pracę, ale wtedy była to jedyna słuszna opcja, jedyna dla mnie dostępna, jak wtedy sądziłam.  I będąca efektem jeszcze poprzedniej, może nie do końca przemyślanej, podjętej pod wpływem  chwili?  emocji? leków na depresję, które wtedy łykałam? złudnej euforii? 
W każdym razie po raz kolejny staję na rozdrożu. I znów, niby przemyślałam, przeliczyłam, a jednak wciąż mam wątpliwości czy też nie popełniam błędu, czy zamiast opcji nr 1 nie była by lepsza opcja nr 2. A może powinnam jeszcze poczekać, szukać nadal, czekać na opcję nr 3? Albo nic nie zmieniać?
I jestem wściekła na ludzi, przez których zmuszona zostałam do podejmowania takich decyzji, do zmian, na które nie czekałam, które mną wstrząsnęły, zrujnowały mój ustabilizowany światek. Z niechęcią myślę że właściwie to wtedy na nic nie miałam wpływu, postawiono mnie przed faktami, kazano zaakceptować nieakceptowalne. Jestem wściekła że przesunięto mi wiek emerytalny, nie zapewniając miejsca pracy, na rząd, że wprowadził te zmiany gdy ludzie i młodzi i starsi nie mają pracy, gdy bezrobocie przekracza 25% ( chociaż GUS podaje 12-13).  Na tych, którzy doprowadzili do upadłości firmę, w której przepracowałam kilkanaście lat.
Teraz znów rozstrzyga się moja przyszłość, a ja stoję na rozdrożu, niepewna jutra. I nic teraz nie jest dla mnie ważne, moje pasje, zajęcia które tak lubiłam, odłożyłam na bok. Ja,która potrafiłam wstać godzin wcześniej lub zarywałam noce żeby zająć się tym co lubiłam.  A teraz  jedzenie ma posmak trawy, dzień nie sprawia radości, godziny wloką się niemiłosiernie. I żadnych perspektyw na lepsze. Najchętniej to bym zasnęła na dłużej, przeczekała nawałnicę i obudziła się już w lepszym świecie.
Gdyby to tak się dało...

2 komentarze: